Umierasz, ty na prawdę umierasz.
Umierasz dla mojej córki.
Siedzę przed wejściem na salę operacyjną z twoim bratem i czekam na jakiekolwiek wieści. Właśnie na świat przychodzi nasza Liliana.
-Facudno... Liliana jest twoją córką - bardziej stwierdza niż pyta libero - Widziałem zdjęcia u Julki w pokoju. Ma cały album. Powiedz mi dlaczego... dlaczego wcześniej się nie przyznałeś, dlaczego ją zostawiłeś i dlaczego do cholery miałeś brać dzisiaj ślub? - Kacper podnosi lekko głos.
-Ona, Julka mi powiedziała, że to nie jest moje dziecko, że mnie zdradziła, tylko po to, by dać mi szansę na rozwój. Dopiero niedawno odczytałem od niej e-mail, Martina go usunęła, a ja przypadkowo na niego natrafiłem. Kacper, ja... ja nie chciałem jej zostawić, ale potem Martina oznajmiła, że jest w ciąży. Ja nie chcę, żeby Julka umarła, ja ją kocham i chcę jej to wreszcie powiedzieć... Ja sobie nie poradzę bez niej - spuściłem głowę i przetarłem twarz dłońmi. Nie mogę być słaby, nie teraz.
-Kto jest szczęśliwym ojcem? - pielęgniarka podeszła do nas, kiwnąłem lekko głową - To dziewczynka, dziesięć na dziesięć, 55 centymetrów i 4009gram. Gratuluję! - uśmiechnęła się blado
-A co z Julką? - zapytał twój brat, ja nie potrafiłem nic wypowiedzieć.
-Pani Julia nadal trwa w śpiączce, nic się nie zmieniło. Za kilka dni, gdy nabierze sił, podejmiemy kolejną próbę wybudzenia, jeśli się nie uda - zacięła się na chwilę - jeśli się nie uda, będziemy musieli liczyć na jakiś cud. A teraz zapraszam za mną, jeśli chce pan - tu wskazała na mnie - zobaczyć córkę. Musimy też uzupełnić jej papiery, więc zapraszam tym bardziej.
Na początku udaliśmy się do gabinetu. Musiałem uzupełnić wszelkie papiery naszej córki. Wpisałem imię i zaciąłem się gdy miałem wpisać nazwisko. Wziąłem odpowiedzialność, podejmując najważniejszą decyzję mojego życia i krzywymi drukowanymi literami napisałem: CONTE.
Następnie udaliśmy się do sali z noworodkami. Wśród płaczących niemowląt leżała ona, nasza Liliana. Nie płakała. Była piękna. Zmarszczyła swój mały nosek, dokładnie jak ty, gdy dotknąłem jej rączki.
-Czy możemy ją na chwilę przewieść do sali Julki? Proszę. Czuję, że tak muszę postąpić, czuję, że Julka poczuję jej obecność.
Pielęgniarka, niechętnie wykonała moją prośbę. Pozwoliła mi też wziąć Lili na ręce, jednocześnie mnie instruując, jak mam to zrobić. Zostawiła nas samych.
-Julka, moja mała Julciu, to jest nasza córka, zapewne bardzo wyczekiwana przez Ciebie. Nie wiem czy sobie poradzę, ale spróbuję. Gdybyś od nas odeszła, wiedz, że ja się nią zajmę. Wychowam ją najlepiej jak umiem. Dla Ciebie. Kocham Cię Julka... Błagam, wróć do nas. Oddam wszystkie medale i wszystkie pieniądze, tylko proszę wróć... Julka...
Aparatura zaczęła pikać, a w sali zebrali się lekarze. Wyprowadzono mnie na korytarz. Tam byli również Twoi rodzice, spojrzeli na mnie wymownie, lecz ja tylko spuściłem wzrok i odszedłem od nich, by następnie zjechać po ścianie. Ty nie możesz umrzeć, nie teraz. Nie w dzień narodzin Liliany. Musisz ją zobaczyć.
Nie wiem co robić. Z sali nikt nie wychodzi.
- To ty! Ty zrobiłeś tego bachora mojej córce! - zaczęła krzyczeć twoja matka, na nic się zdało uspokajanie jej przez małżonka - to ty ją zabiłeś. To przez Ciebie wybrała to coś, bo nie chciała żyć, to wszystko twoja wina i mam nadzieję, że zapłacisz za to surowo.
-To nie jest to coś, ale pani wnuczka, więc radzę trochę myśleć - wysyczałem - a Julka nie umrze, ona będzie walczyć, jeszcze zobaczy Pani, wszytko będzie dobrze. Ja tak wierzę i życzę tego samego.
-Ty skurwysynie! Jak możesz się do mnie tak odzywać, jesteś skończony.
-Niech Pani nabierze najpierw trochę godności, to porozmawiamy.
-Nie będę... - jej wypowiedź przerwała twój ojciec
-Krystyna, uspokój się, Facundo ma racje!
-Nie ma żadnej racji, ja ją mam
Nie chciałem brać udziału w tej bezsensownej rozmowie i po prostu odszedłem, wychodząc ze szpitala. Nie mogłem tam zostać, choć walczyłaś tam o życie. Musiałem wszystko przemyśleć. Co jeśli twoja matka zabroni mi się zajmować Lilianą? Co jeśli stracę was obie?
Szwendałem się po pobliskim parku ponad cztery godziny, zanim zdecydowałem się wrócić. Bałem się co zastanę w budynku. Przed Twoją salą nie siedział nikt, co jeszcze bardziej mnie zestresowało. Spodziewałem się najgorszego. Podszedłem do drzwi. Odetchnąłem z ulgą. Byłaś tam, byłaś tam Julka. Wybudziłaś się. Nie wszedłem do środka, zamiast tego usiadłem na podłodze i rozpłakałem się ze szczęścia. Nie mogłem uwierzyć, że już po wszystkim, że jesteś już z nami.
- Pan Conte? Może chce pan wejść z córeczką do środka? Pani Julia jeszcze jej nie widziała. - przytaknąłem głową, a pielęgniarka kontynuowała swój monolog. - Niech Pan idzie po Lilianę, a ja wyproszę innych z jej sali, wydaję mi się, że chce Pan być wtedy sam, a i Pani Juli przyda się trochę odpoczynku od rodziców - zaśmiała się lekko. Wykonałem polecenie i udałem się do sali z noworodkami, gdzie pozwolono mi przeprowadzić łóżeczko do Twojej sali. Twojego taty i twojej mamy już nie było, na korytarzu siedział tylko Kacper, który wstał na mój widok.
-Udało się - szepnął i przytulił mnie - No idź już do niej
Powoli wszedłem do pomieszczenia. Na twojej twarzy pojawiło się zdezorientowanie.
- Facundo? - szepnęłaś
- To ja Jula, już nigdy Cię nie zostawię, przyrzekam. Wybaczysz mi to wszystko?
- Nie mam czego Ci wybaczać, to ja cię okłamałam. Ja zawiodłam. Sama nas na to wszystko skazałam. To moja wina, nie zadręczaj się.
- Kocham Cię Julia - pocałowałem cię, po czym wyjmując dziewczynkę w łóżeczka dodałem - i kocham też Lili.
___________________
Usunęły mi się wszystkie nie opublikowane rozdziały, zakończymy to szybciej.
Planuję blog z kilkupartami.
O jejku Facu , Lila i Jula piękna rodzinka <3
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię na moją nową historię ---> http://milosc-to-najwieksza-choroba.blogspot.com/
❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńAwww <3
OdpowiedzUsuńNiby nie lubię Conte, ale postanowiłam nadrobić te sześć rozdziałów, ponieważ spodobał mi się styl, w jakim napisałaś tę historię. Na wstępie powiem, że jestem trochę zawiedziona, od jakiegoś roku pisałam opowiadanie o Piano, aby potem móc je opublikować bez przerw. Było ono w śmiesznej narracji, której nie potrafię nazwać (pierwszo-drugo-osobowa?). Myślałam, że będę oryginalna, że będę prekursorem, a znalazłszy tego bloga okazuje się, że jednak nie jestem :c No trudno xD
Zastanawiam się, dlaczego Conte jest taki niedomyślny. I dlaczego Julka spotyka się z nim, wiedząc, że jest tą drugą, gorszą. Swoją drogą, to, jak przedstawiłaś Faundo pokrywa się z tym, jak sama go odbieram (w sensie jako osobę autentyczną, a nie postać w opowiadaniu). Jest tępym Don Juanem (:
Szczerze powiedziawszy, myślałam, że ta historia nie będzie miała happy-endu. Nie lubię, gdy lekarz mówi, że tylko matka lub dziecko będzie mogło żyć, a potem okazuje się, że obie osoby przeżywają. W tym wypadku jest inaczej. Cieszę się, że Juleczce nic się nie stało i mogą teraz założyć rodzinę i żyć długo i szczęśliwie.
Martina <.< Chyba szkoda mi marnować słów na jej opisywanie. Krótko mówiąc, nie cierpię osób jej pokroju. Chciała zatrzymać Conte przy sobie, rozumiem, ale ciąża z nie wiadomo kim oraz grzebanie w jego korespondencjach? Chyba nawet będąc w związku można liczyć na odrobinę prywatności, czyż nie?
Krótko podsumowując: bardzo podoba mi się to opowiadanie, chociaż szkoda, że zakończyło się tak szybko. Czekam na coś jeszcze w Twoim wydaniu, zaraz zacznę przekopywać Twój profil (to nic, że na innych blogach mam już ogromne zaległości) :D
Dodaję blog do obserwowanych (chociaż nie wiem w sumie po co xD) i czekam na coś jeszcze.
A w międzyczasie zapraszam do siebie:
zostan-z-nami.blogspot.com
uciekam-przed-miloscia.blogspot.com (to właśnie to opowiadanie z dziwaczną narracją, o której pisałam wcześniej :c ).
Pozdrawiam gorąco :*
Genialny blog jak i rozdział ;) całkiem inaczej napisany niż czytane przeze mnie blogi. Jest extra :* . Cieszę się ze wszytko skończyło się dobrze że Julia wybudziła się z tej śpiączki. Mam nadzieję że będzie tylko i wyłącznie lepiej :)
OdpowiedzUsuńW chwili wolnego czasu zapraszam do mnie na bloga ;)
http://zyciemkierujaprzypadki.blogspot.com/?m=1
Serdecznie zapraszam ;)
Pozdrawiam i weny życzę :*
Trafiłam tu już chyba na koniec, ale przeczytałam wszystko i zachwyciła mnie ta historia :D Bo o Facu mało opowiadań, a jak już są to dość wątpliwej jakości jak dla mnie :D Tu jest wszystko Conte i jakość :D Bardzo Ci dziękuję, że to napisałaś <3 I że zakończyłaś to w najwspanialszy sposób jaki może być :D Szczęśliwie <3
OdpowiedzUsuńwhat-have-you-been-up-to.blogspot.com
Kurde jak zwykle źle przeczytałam i jednak nie kończysz XD z czego ogromnie się cieszę :D Jakbyś mogła informuj mnie o nowych xD Bo jestem dość nieogarnięta i zginę bez powiadomień :D
UsuńWow *.* Genialne! Naprawdę świetny blog! Trafiłam tu przypadkiem i zostaję. Julka jest bardzo ciekawą postacią, a i Facu jest inny niż we wszystkich opowiadaniach. Mega podoba mi się Twój styl pisania.
OdpowiedzUsuńJeśli możesz, to informuj mnie na moim blogu http://walka-z-losem.blogspot.com/
Przy okazji zapraszam do czytania, może się spodoba :D
Pozdrawiam i życzę weny, Dream :D
Świetny blog! Oryginalny :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie :) http://will-you-save--me.blogspot.com/
Gdybyś była zainteresowana to informuję, że pojawił się drugi rozdział. Pozdrawiam, Win.
OdpowiedzUsuńhttp://gryze-sie-we-wlasny-oddech.blogspot.com/2016/09/oddech-drugi.html