-Kocham Cię Julia, szalenia Cię kocham. Kocham wszystko w Tobie.
-Ja też Cię kocham Facundo.
Życie się toczyło, minął miesiąc. Lili rosła, jak to się mówi, jak na drożdżach. Próbowaliśmy cieszyć się sobą wzajemnie, chodziliśmy na randki, zostawiając małą pod opieką Kacpra, choć mieliśmy co do tego lekkie obawy. Nie mogliśmy jednak zostawić naszej córki pod opieką moich rodziców. Z matką nie chciałam mieć kontaktów, a z ojcem nie widywałam się często. Nadal nie mogę uwierzyć w to co powiedziałeś mi, a potwierdzone zostało przez mojego brata, ale to była prawda, bolesna prawda. Jednak kłóciliśmy się. Byłam po prostu zbyt uparta, stanowcza i chamska. Ale ty też nie odstępowałeś mnie na krok w tych cechach. Można powiedzieć, że pod tym względem dobraliśmy się idealnie. Ale coś nie dawało Ci spokoju. Twoje wewnętrzne ja. Miałaś obawy.
-Wyglądam jak słoń, to sadło mi w ogóle nie ginie - narzekałam przed lustrem, a ty przyglądałeś się temu z uśmiechem.
-Oj, Julcia, Julcia, bo trzeba się ruszać, a nie siedzieć na kanapie, oglądając telewizje. Chodź na spacer, pogoda jest ładna jak na luty.
- Ale jak Lili się przeziębi, to co?
-Nie panikuj, ubieraj się, a ja ubiorę nasz mały skarb, tylko najpierw, się troszkę orzeźwię.
Spacer dobrze nam zrobił, choć nadal czułam wzrok innych ludzi. Znali mnie tu, i znali też Ciebie. Patrzyli z pogardą. I mieli rację. Byłam za młoda. Za młoda dla Ciebie. Za młoda na dziecko. Za młoda na dorosłe życie. I nagle zrozumiałam. Jestem zwykłą dziewczynką, dzieckiem, które sobie nie poradzi. Zrozumiałam, że nie będę dobrą matką, że muszę odpuścić. Muszę uciec. Czy to nie dziecinne? Owszem. Ale taka jestem. Jestem bachorem, którego kaprysy trzeba spełniać. Jestem tą starą Julką, przed Twoim przybyciem. Julkę, którą wykreowałeś, zniszczyłeś swoim odejściem. Zniszczyłeś wszystko co we mnie dobre, a ja... Ja mam dość udawania. Tylko pozornie byłam szczęśliwa. W środku cierpiałam. Nie mogłam dać Ci siebie, takiej jaką mnie pokochałeś.
I uciekłam. Spakowałam swoje rzeczy, uprzednio zostawiając Lili u Kacpra i uciekłam, gdy byłeś na zakupach.
Telefon wyłączyłam, a następnie zmieniłam numer. Miałam dość ciągle dzwoniącej melodyjki. Postąpiłam dobrze. Nie będę niszczyć życia Tobie, dziecku i sobie. Pomyślisz, że to egoistyczne z mojej strony. Nie było tak. Chodziło o Ciebie, żebyś ty zadecydował o sobie sam. Był szczęśliwy, bo ja ci tego szczęścia nie mogę dać. Darzę ci zbyt wielką urazą. Zrozumiałam to za późno. Za późno uciekłam, bo dałam Ci nadzieję.
Kocham Cię, zwyczajnie Cię kocham, ale nie potrafię, coś mnie blokuję.
Staram się ułożyć życie na nowo. Wyjechałam do Niemiec. Do swojego starego przyjaciela. I tak minął mi rok. Nie wie co z Tobą, co z Lili, co u Kacpra. Nie wiem nic.
Codziennie korci mnie by zadzwonić, zapytać się czy wszystko w porządku.
Jedyną formą informacji są serwisy społecznościowe. Czasami dodajesz zdjęcia Lilianki uśmiechającej się radośnie. Jesteś chyba szczęśliwy. Chyba.
-Halo? Ka-kacper?
-Julka?! Boże, wreszcie. Gdzie jesteś?
-Jestem w Bełchatowie, możemy się spotkać? Sami
-Gdzie?
- Może być w 'Lukrecji' za 15 minut?
- Będę.
Wróciłaby dowiedzieć się czegokolwiek, jak się Wam powodzi. Ale nie sądziłam, że usłyszę tak drastyczną informację. że Lilka mówi mamo do kogoś innego. Ale przecież tego chciałam. Chciałam dać Ci szczęście. Mogłam się tego spodziewać, że kogoś sobie znajdziesz. Że nie będziesz na mnie czekać. Nie chciałam do Ciebie wracać, a jedna bolało. Bolało mnie to.
Kuriozalna sytuacja, nieprawdaż?
Sama wpędziłam się w tą sytuację, sama tego chciałam.
-Gdzie mogę zobaczyć Lilkę? Choćby z daleka.
-Przeważnie o tej godzinie są na placu zabaw w parku.
Pożegnałam się z bratem i szybkim krokiem udałam się w konkretne miejsce. Siedziałeś na ławce z piękną blondynką. Na twoich kolanach była ona, nasza córka. I wtedy zrozumiałam. Zrozumiałam, że muszę się usunąć. Na zawsze.
______________
Jestem z takim króciutkim rozdziałem wprowadzającym w epilog.
Zdołałam to napisać.
Nie może być zawsze pięknie.
Jak widać Julka nie jest stabilna emocjonalnie, nie wie co ma robić. Posłuchała głosu obcych ludzi. Uległa opinii publicznej...
Epilog ukaże się szybciej.
A już teraz chcę Was zaprosić na mój kolejny, tym razem skoczny blog.
Zapraszam na bohaterów:
Chodź, pijmy rozkosz do rana, miłością się cieszmy: rozkoszni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz