środa, 22 czerwca 2016

trzeci

Siedziałam na plastikowym krzesełku w Hali Energia, rozciągałeś się prze słupku, co chwilę zwracając swój zdziwiony i pełen niedowierzania wzrok we mnie. Zaskoczyłam Cię? Myślałeś, że zamknę się w pokoju i nie będę nigdzie wychodzić? Może i Julka z czasów, gdy się spotykała z Tobą, zrobiłaby to. Aktualna stara Julka tego nie zrobi. Wiem, że moją winą jest to, że nie jesteśmy razem. Po prostu pozwoliłam Ci być szczęśliwym, wychowują dziecko z miłością swojego życia. Ja przecież sobie poradzę, jestem silna, a wiedz, w udawaniu jestem geniuszem.
- O hej Facundo - powiedziałam, gdy wychodziłeś z szatni - Chciałam Cię przeprosić, no i oczywiście pogratulować. Gratulacje Facundo zostaniesz ojcem, jaka to poważna rola, na pewno sobie poradzisz, w końcu posiadasz genialną cechę wszechstronności i bardzo dobrze umiesz żyć w dwóch innych światach. Gratuluję, naprawdę Ci gratuluję, to fajna sprawa mieć takiego ojca - mój wesoły głos i  wielki szczery uśmiech mieszały się z ironicznym tonem.
- Wow, czyżby wraca pyskata i  chamska Julka? Może pójdziemy na jakieś ciastko, co?
- Oczywiście, możemy nawet teraz.
Zgodziłam się, co miałam innego zrobić. Pokazać, że jestem słaba i ledwo wypowiadam słowa? Nigdy w życiu. Poszłam jeszcze powiedzieć Kacprowi, że z nim nie wracam i wróciłam do Ciebie, czekającego przed budynkiem. Szliśmy w milczeniu. Żadne z nas się nie odzywało.
-Facundo, zwolnij nie mam na tyle siły. A najlepiej usiądźmy - wskazałam na ławkę, a ty lekko się uśmiechnąłeś i usiadłeś na niej.
-Julia, ja chciałbym...
-Nie, nie wracamy do tego co było. Jak to się mówi, było i minęło. To nie wróci.
-Masz rację, chłopak czy dziewczynka?
-Dziewczyna Liliana.
-Ładnie, je będę mieć syna, Hugo, po dziadku.
Uśmiechnąłeś się delikatnie, ja również to uczyniłam. Znowu nastąpiło milczenie, nie było ono jednak zbyt uciążliwe. Po prostu siedzieliśmy i patrzyliśmy przed siebie. Czasami jak nastolatkowie ukradkiem spoglądaliśmy na siebie. Co jakiś czas ktoś podszedł poprosić Cię o autograf, spoglądają na mnie dziwnym wzrokiem lub pytając o to czy nie zrobię mu zdjęcia. Zmęczyło mnie to wstawanie i siadanie, więc w pewnym momencie odmówiłam. Zostałam obrzucona naprawdę niemiłym komentarzem. Dokładnie pamiętam co wtedy zrobiłeś. Podszedłeś i mnie przytuliłeś, a dziewczynę olałeś. Moje serce zabiło szybciej, pojawiły się te motylki w brzuchu i gęsia skórka. Zachowałam się jak nastolatka, którą bądź co bądź byłam.
-Facundo, ja muszę się zbierać.
-Odprowadzę Cię, ale jeszcze coś... co z ojcem Twojego dziecka?
-Nie wie i nie planuję by w najbliższym czasie się dowiedział.
-Ale Julka! Będzie Ci łatwiej...
-Nie będzie mi łatwiej, nie jesteś mną, nie znasz mnie na tyle
-Znam Cię
-Nie zaczynaj tego tematu, najlepiej to odpieprz się Conte - ruszyłam do przodu, nie zwracałam uwagi na Twoje wołania. Zdenerwowałam się, na Ciebie i na siebie. Przez ciążę moje wahania humoru stały się jeszcze większe. To takie zabawne, że raz Cię kocham i nienawidzę.
 Bolał mnie brzuch, więc na chwilę zwolniłam kroku, aż w pewnym momencie zatrzymałam się i usiadłam na trawie. Czułam się źle, kręciło mi się w głowie. Lekko oparłam plecy o pień drzewa i zaczęłam głęboko oddychać. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Kacpra, odebrał, gdy miałam się rozłączać. Przyjechał po chwili od razu zabierając mnie do szpitala.
Zrobiono mi miliony badań, nie były to zwykłe objawy ciąży. Po minach lekarzy wiedziałam, że to coś poważniejszego.
-Kacper, masz trening, jedź - wyganiałam brata ze szpitala - nie zawalaj siatkówki przeze mnie. Proszę...
Pojechał, nie odzywając się w ogóle. Cieszyłam się, że mnie posłuchał. Wrócił jednak po trzech godzinach z małą torbą podróżną. On też przewidywał, że zostanę w szpitalu na dużej.
-Jak było na treningu?
-Tak sobie, a co z Tobą?
-Nie wiem, nic nie chcą mi powiedzieć. Boję się Kacper, bardzo się boję. Nie chcę by coś się stało Lilce, nie chcę jej też zostawić samej, a ...
-Julka! Co ty pieprzysz? Wszystko będzie dobrze. Zaraz wpadnie tutaj ktoś...
-Komu powiedziałeś, że jestem w szpitalu?
-Cała drużyna wie, spóźniłem się na trening.
-A tata, mama? Wiedzą?
-Nie, nie chciałem ich denerwować.
Mruknęłam tylko ciche "aha" i zamyśliłam się. Obawiałam się, że to będziesz Ty, że to Ty staniesz za kilka minut w drzwiach. Tylko po co Ci to? Chcesz mnie jeszcze bardziej zdołować? Czy może uwierzyłeś w to, że powróciła osiemnastoletnia Julia i chcesz po prostu mnie pocieszyć?
Modliłam się o to, żeby w wejściu nie pojawiła się Twoja postać. Czemu do cholery nie mogę by tą pyskatą Piechocką? Czemu "związek" z Tobą mnie tak zmienił?
-Hej - kurde, Bóg mnie chyba nie kocha. I gdzie jest Kacper?
-Po co przyszedłeś?
-Bo się martwię, mimo że nam nie wyszło, to jednak jesteś mi bliska.
-Idź sobie, ok?
-Posiedzę, Kacper wrócił do siebie, a ja mam sprawować nad tobą opiekę.
-Jestem w szpitalu, mam dobrą opiekę.
-Oj Jula, Jula...
Nie chciałam się wdawać w bezsensowną kłótnię, nie odpowiedziałam nic. Jak chcesz to sobie siedź, ale nie licz na moje towarzystwo.
Po pewnym momencie drzwi od sali znowu się otwarły, a w nich widniała sylwetka mojej lekarki prowadzącej. Nie miała wesołej miny. Nie zwróciła nawet uwagi na Ciebie, ja też się nie upominałam.
-Pani Julio, nie mam dobrych wieści, nie są one nawet złe. Ciąża jest zagrożona. Będzie musiałam Pani zostać w szpitalu -  zatrzymała się na chwilę - to jednak nie wszystko. Będzie musiała Pani prawdopodobnie wybrać. Pani, albo córka. Wykryliśmy u pani mięśniaka na macicy przez co...
-Wybieram Lilianę, chcę by ona żyła. - nie chciałam jej dalej słuchać, dodała tylko, że postarają się zrobić wszystko co w ich mocy, abyśmy obie przeżyły. Z oczu popłynęły mi łzy. Nie mogłam ich pohamować. Nie interesowało mnie to,  że przyglądałeś mi się uważnie, a potem lekko ocierałeś moje policzki. Nie rozumiałeś polskiego, taką miałam nadzieję. Nie chciałam, żebyś wiedział czemu płaczę. Ja po prostu umrę, to tylko taka błaha sprawa.
Umrę.
Umrę dając życie.
Umrę dając nowe życie naszej córce.
-Co się dzieje? Julka co Ci jest?
-Nic, jestem szczęśliwa - wymusiłam lekki uśmiech
-Ej, mała... znam cię przecież
-Rozmawialiśmy już na ten temat, nie znasz mnie, a teraz idź, chcę iść spać.

____________
Dodaję dziś jak pisałam już. Nie wiem czy uda mi się dodać coś w sobotę, bo wyjeżdżam na wakacje i nie wiem jak będzie z internetem :)
Przyśpieszamy akcję.
Za niedługo pojawią się rozdziały z perspektywy Facundo...
Podzielę się z Wami moim snapem, dodawajcie mnie i podajcie swoje, bo jak na razie trochę pusto  mnie: tysioook

Trzymajcie się :)


sobota, 18 czerwca 2016

drugi

Muzyka grała niezbyt głośno. W końcu to męski wieczór. Jednak głosy dochodzące z dołu były już bardzo głośne. Nie mogłam spać, a na dodatek bolała mnie głowa, więc musiałam zejść na dół, Powoli, tak by nie wywrócić się, zeszłam ze schodów, a następnie weszłam do pustej kuchni. Tak mi się wydawało, w końcu kto normalny w niej siedzi, gdy światło jest zagaszone.
- Jezu! - usłyszałam przerażony głos - Kacper! -  do pomieszczenie wpadł mój brat, a za nim reszta jego kolegów - Kto to jest? Mówiłeś, że jesteśmy sami. Chcesz, żebym zawału dostał?
-Spoko Marcyś, to moja siostra.
-Julka? - usłyszałam Twój głos, tak dawno go nie słyszałam. Zamknęłam oczy i wzięłam kilka wdechów. W tym czasie lampa się zapaliła. Widziałam Cię dokładnie. Stałeś w drzwiach. Nic się nie zmieniłeś przez te pięć miesięcy, w przeciwieństwie do mnie. Coś mocniej mnie zakuło. Szybko odwróciłam się, by wyjąć z szafki leki przeciwbólowe przepisane prze moją lekarkę prowadzącą. Było mi słabo, a w pomieszczeniu duszno - Źle się czujesz? Pomóc Ci w czymś?- czemu musisz zawsze wszystko zauważyć, czemu tak bardzo mnie znasz mimo, że nie znamy się długo...
-Wszystko w porządku Facu. - wycedziłam i skierowałam się do wyjścia. Gdy Cię mijałam, lekko dotknąłeś mnie ręką, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.
-Odprowadzę Cię jednak, nie chcę by coś stało się tobie, a tym bardziej twojemu dziecku
Szłam jednak dalej, ale ty nie odstępowałeś mnie na krok. Gdzieś z tyłu słyszałam jeszcze wypowiedź, któregoś z chłopaków "Co on tak?". Znajdowałam się już w moim pokoju, a ty nadal stałeś przy mnie. Oddychałam ciężko. Byłeś zbyt blisko. Tak dawno Cię nie widziałam, a tu nagle stoisz obok.
-Idź już. - poprosiłam, ale nie reagowałeś. - No, idź już! - krzyknęłam
-Ciszej...
Podszedłeś do mnie bliżej.
-Wiesz co? Gdybyś skłamała i powiedziała mi, że to moje dziecko, zostałbym z tobą. Nie odszedł. Ba! Chciałem zostać z tobą, nawet gdy mi to powiedziałaś. Byłaś dla mnie ważna, nadal jesteś, ale... Ale nie możemy być razem - stanowczość Twojego głosu mnie przeraziła.
-Tyle chciałeś mi powiedzieć? Chciałeś jeszcze bardziej mnie zdołować? Brawo.
-Chcę być z tobą szczery. Nie możemy być razem, bo żenię się z Martiną, matką mojego dziecka.
Zrobiło mi się gorąco. Musiałam usiąść na łóżku.
-Julka, posłuchaj mnie teraz...
-Nie. To ty mnie posłuchaj. Po co mi to mówisz? Nie interesuje mnie, co z kim masz i jak prowadzisz swoje życie... Wyjdź, nie rozumiesz? WYJDŹ.
Do pokoju wszedł libero i inni siatkarze. Opuściłeś sypialnie, a następnie cały dom.
-My się będziemy zbierać
Dalej nic nie pamiętam, wszystko było jak za mgłą. Nie umiałam zahamować łez.
Obudziłam się rano. Nie miałam na nic siły. Podkrążone, opuchnięte i zaczerwienione oczy. Gdzie jest dawna arogancka i pewna siebie Julia? No gdzie się do cholery ukryła?
Wstałam i zamknęłam drzwi na klucz. Widziałam, że Kacper będzie chciał ze mną porozmawiać. Nie miałam na to ochoty.
Naprawdę nie wiem, co Ci zrobiłam, że chciałeś mnie zniszczyć od środka swoimi słowami. To Ty zawsze miałeś tą drugą miłość swojego życia. Może nie powinnam kłamać te pięć miesięcy temu, może powinnam powiedzieć Ci prawdę. Czasu nie cofnę. Było minęło.
Próbowałam odpocząć przeglądając najnowsze nowinki ze świata, ale wyświetliło mi się to cholerne zdjęcie, na którym oznaczyła Cię Martina. "Nasze małe szczęście już niedługo z nami". Dałam popularnego "lajka" i przewinęłam stronę dalej. Skoro jesteś szczęśliwy, cieszę się, mimo że sama umieram z żalu...
Był wieczór. Nie wyszłam dzisiaj z pokoju. Nie miałam po co. Kilka razy mój brat chciał ze mną porozmawiać, ale jakoś nie udawało mu się.
-Julka, no otwórz. Cały dzień nic nie jadłaś. Julka, no! Pomyśl o Lili. - błagał stojąc pod drzwiami. Powoli zeszłam z łóżka i przekręciłam zamek
-Zostaw jedzenie i wyjdź.
-Julcia, o co chodzi z Facundo?
-O nic - Kacper patrzył na mnie wyczekująco, musiałam wymyślić jakiś blef, na szczęście w kłamaniu jestem dobra - Po prostu, wie o mnie coś więcej, coś o czym nikt nie powinien wiedzieć, rozumiesz?
-Nie bardzo. Jul, wiem że kłamiesz... - a jednak nie jestem taka dobra? - Czy Facundo... czy łączyło Cię z nim coś więcej?
-Nie - odpowiedziałam pewnie, a moje serce się rozłamało po raz kolejny - Jeśli ci o to chodzi, to nie, nie jest ojcem dziecka.

Koniec płakania, koniec smutków. Czas stanąć na nogi i pokazać jaka jestem silna. Czas by wróciła dawna Julia Piechocka, której każda zachcianka ma być spełniona...
-Kacper, zabierzesz mnie na trening?
-Ktoś podmienił mi siostrę? - zapytał uradowany libero
-Chyba wraca stara, zła Juleczka, idziemy? Malować się nie będę, w końcu jestem piękna.
-Jesteś, tylko wyglądasz jak wieloryb
Zaśmiałam się tylko na uwagę brata. To prawda wyglądam jak wieloryb, ale cóż noszę przecież największy cud na świecie w brzuchu. Czas pokazać Ci, że jestem silna, silniejsza niż myślisz..


______________


Rozdział krótki, więc następny w środę jak nie zapomnę ;d
 Akcja musi się szybko rozwijać, a Julka ma straszne wahania nastroju :D


sobota, 11 czerwca 2016

Pierwszy

1.04.2015.
Promienie słońca lekko wpadały do mojej sypialni. Mogłabym tak lenić się godzinami, lecz przeszkodził mi dzwonek do drzwi. To byłeś Ty. Krótki całus na powitanie przerodził się w coś znacznie większego. Pełnego pasji i namiętności. Wtedy nie interesowało mnie, że byłam tą drugą. Wtedy interesowało mnie tylko to, że byłeś obok.
Szybkie śniadanie składające się z bułki opiekanej w jajku, było jak najbardziej świetnym rozpoczęciem dnia.
-Zabieram Cię na zakupy.
-Zakupy? Nie wierzę, no nie wierzę. Wielki Facundo Conte chce mnie zabrać na zakupy.
-Zbieraj się mała, póki się nie rozmyślę.
Poszłam do łazienki, gdzie spędziłam półgodziny biorąc długi prysznic. Nie śpieszyłam się. Wiedziałam, że poczekasz. Potem krótki makijaż i byłam gotowa. Wtedy naszły mnie wątpliwości. Przecież ktoś mógł zobaczyć Ciebie w moim towarzystwie, a nikt o nas nie powinien wiedzieć. Byliśmy kochankami, a ja dodatkowo niewolnicą Twojego serca. Kochałam cię.Tak cholernie Cię kochałam...
-Przestań się zamartwiać, przecież nikt nas nie zobaczy, nie będę ryzykował, że ktoś dowie się o nas, a tym bardziej Martina. Jedziemy poza Warszawę.
-Facundo, kochasz ją? - nie wiem czemu, zadałam to pytanie, chciałam po prostu wiedzieć co czuje do Argentynki. Kiwnięcie głową upewniło mnie, że to ja zawsze będę tą gorszą - Więc dlaczego się ze mną spotykasz? Co?
-W sumie nie wiem, naprawdę nie wiem Julka. Jest w tobie coś, co nie pozwala mi o tobie zapomnieć.
Nie drążyłam tego tematu. Ba! nie powinnam go zaczynać. Mijaliśmy kolejne miejscowości. Zastanawiałam się gdzie mnie zabierasz. Usnęłam. Obudził mnie dopiero Twój pocałunek i ciche "jesteśmy na miejscu". Nie byliśmy pod żadną galerią, ani niczym podobnym. Przede mną rozciągały się pasma gór.
-Twoje ubrania spakowałem, gdy się kąpałaś. Jesteśmy w Zakopanem, to prezent ode mnie dla Ciebie. Pamiętasz? Poznaliśmy się cztery miesiące temu na imprezie sylwestrowej.
-Jeju, Facundo... Ja zapomniałam, kompletnie wypadło mi z głowy, nie mam nic dla Ciebie.
- Jesteś dla mnie najlepszym prezentem.
Ale to ją kochasz, to Martinę kochasz, a nie mnie. Ja jestem opcją dodatkową. Urozmaicam Twoje życie.
-A zakupy? Co z zakupami Facundo?
-Zakupy? Mhmmm. Mogą poczekać.
Spędziłam wtedy najlepsze wakacje swojego życia. Choć trwały one zaledwie dwa dni, to ty byłeś przy mnie i dla mnie.
Tak bardzo Cię wtedy potrzebowałam, a ty byłeś.



"Dokładnie pamiętam Twoją minę, gdy wszedłeś do mojego mieszkania. Nie wiem co robiłeś w Polsce. Zdezorientowanie mieszało się co chwila ze strachem na Twojej twarzy. Ujrzałeś walizki i kartony. Później przypadkowo zerknąłeś na ten cholerny stolik. A miałam wyjechać bez tłumaczeń, miałam nie niszczyć Ci życia, miałam dać Ci spokój i pozwolić żyć.
-Zdradziłam Cię Facundo, zrobiłam to. 

Nie widziałam Cię od momentu, gdy trzasnąłeś drzwiami. Tęskniłam. Nie sądziłam, że mogę się do kogoś tak przywiązać. Nie oglądałam meczy z Twoim udziałem. W ogóle nie oglądałam siatkówki. Zbyt bardzo za Tobą tęskniłam, a ona zbyt bardzo mi o Tobie przypominała. Wróciłam do Bełchatowa. Zamieszkałam u rodziców. Starałam się jakoś to ukryć. Nie udało się. Dowiedzieli się, ale nic ode mnie nie wyciągnęli. Nie udana miłość. Po prostu. Zdarza się każdemu, co nie?
Nie sądziłam, że zdarzy się mi. Żyłam w luksusie. Nigdy niczego mi nie brakowało. Do teraz. Brakuje mi, tak cholernie mi Ciebie brakuję.
Kilka razy wybierałam numer, chciałam tylko usłyszeć Twój głos, spytać "co słychać?". Chciałam wiedzieć, że jesteś szczęśliwy. I dowiedziałam się. Przypadkiem. Gdy wyjęłam ze skrzynki pocztowej list zaadresowany do Kacpra. Żenisz się. Będziesz miał żonę, Facundo. Mój świat się zawalił. Ale mam dla kogo żyć. Nie poddam się...
Wiesz o jeszcze? Wszystko byłoby idealne, gdybym Cię nie spotkała.Może straciłabym wtedy wspaniałe chwilę z tobą, ale chcę, chcę Cię wymazać z pamięci. Miłość i nienawiść dzieli niewiele. Czasami myślę sobie, co by było, gdybym wtedy nie skłamała"

Enter. Postanowiłam to zrobić. Wysłać Ci tego głupiego e-maila. Jakie to dziecinne, co nie? Chcę po prostu żebyś wiedział, jak się czuję, jakim uczuciem Cię darzę.
Chciałabym mieć Cię tu przy sobie, ale to nierealne. Nie liczę na to, że ten list dużo zmieni. Mamy listopad. Ostatnimi czasy widziałam Cię, aż cztery razy. Za każdym razem moje serce chciało się wyrwać. Chciałam do Ciebie podbiec. Przytulić się, pocałować... Chciałam by było jak dawniej.
-Julka! - usłyszałam krzyk mamy
-Idę, chwila - po woli stoczyłam się ze schodów. Byłam w siódmym miesiącu, a mój brzuch był dwa razy większy ode mnie.
-Wiem, że jesteś w ciąży, ale pomożesz mi? Kacper dzisiaj chce urządzić jakąś imprezę. My wychodzimy z tatą.
Co miałam zrobić? Nie chciałam tej "domówki", potrzebowałam spokoju, ale nie miałam wyjścia. Usiadłam przy blacie i zaczęłam kroić pomidory na jakąś sałatkę.
-Będzie zabawa, będzie się działo i znowu nocy będzie mało - chłopak wbiegł do kuchni.
-Lepiej krój tego ogórka, a nie!

_

Rozdziały będą krótkie, choć w sumie nie wiem, chyba zależy od tego, czy będę miała czas je przedłużać :D



sobota, 4 czerwca 2016

Zapowiedź

Kapryśna, arogancka, widząca czubek swojego nosa. Egoistyczna, nieczuła, rozpieszczona dziewucha.
To zdanie otaczającego mnie świata. Cóż... Może pochodzę z bogatej rodziny, lubię zakupy, mam swojego kota Janka, który kosztował nie mało pieniędzy, a studia i życie opłacają rodzice... Może
Nikt tak naprawdę mnie nie zna.
Niby wiodę idealne życie, niby mam wszytko, niby jest dobrze... Niby 
Kto by się spodziewał, że taka osoba, jak ja, potrzebuje drugiej połówki. Kto by się spodziewał, że to właśnie Ty rozwalisz całe moje dotychczasowe życie, że zmienisz je najlepsze? Kto by się spodziewał, że tak właśnie będzie, że destrukcja wyrafinowanej i myślącej tylko o sobie Julii Piechockiej nadejdzie w momencie, kiedy to ty pojawisz się na mojej drodzę drodze? No, kto się tego do cholery spodziewał...
-Facundo?
-Mhhm...
-Pocałuj mnie, proszę.
 ___
Witam!